Moszna – tutaj poczujesz się jak w bajce, jak w pałacu z filmów Disneya. Choć budynek formalnie zamkiem nie jest, bo nigdy nie pełnił funkcji obronnych, ale marketingowo i prestiżowo brzmi to przecież lepiej. Zamek Moszna to dzieło życia Franza Huberta von Tiele-Wincklera. I kto wie – może gdyby nie doszło do pożaru w 1896 roku, wcale by nie powstał. Dla jednych przepiękny, dla innych kiczowaty – z jednym trzeba się zgodzić – robi wrażenie swoim rozmachem i wyglądem jak z dziecięcego snu.
Rodzina Tiele-Winckler
Żeby wybudować taką rodową siedzibę, trzeba było mieć sporo kasy. Kim więc była rodzina Tiele-Winckler, że mogła sobie na to pozwolić?
Zacznijmy zatem od tego, że w 1866 roku Hubert Gustav von Tiele-Winckler (zm. 1893) kupił dobra w Mosznej. Znakomita sytuacja finansowa rodziny to wynik ciężkiej pracy i dobrych mariaży.
Skąd wziął się majątek
Najpierw dobry mariaż (1854) sprawił, że podporucznik Hubert Gustav Tiele (1823-1893) mógł używać dwóch nazwisk. I nie bez znaczenia był też majątek wniesiony przez jego 1. żonę Waleskę von Winckler.
Franz Winckler (1803-1851), teść Huberta Gustava, zrobił karierę w amerykańskim stylu – był górnikiem, sztygarem, a później zarządcą kopalni w Miechowicach (dzielnica Bytomia).
Także Franz von Winckler dobrze się ożenił – jego drugą żoną została Maria Aresin, wdowa po właścicielu kopalni. Jego zmysł do interesów sprawił, że był właścicielem lub współwłaścicielem m.in. 69 kopalń węgla kamiennego i wielu hut. Ukoronowaniem jego kariery był tytuł szlachecki – i tak z górnika stał się w roku 1840 von Wincklerem.
Trzeba przyznać, że i Hubert Gustav von Tiele-Winckler miał smykałkę do interesów, bo majątek żony pomnożył wielokrotnie. Teść byłby z niego dumny.
Hubert Gustav dorobił się także m.in. na hucie „Hubertus”, którą założył w 1857 Łagiewnikach (obecnie dzielnica Bytomia).
Hubert i Waleska „dorobili” się też sporej gromadki dzieci. Waleska zajmowała się intensywnie działalnością dobroczynną i wspierała budowę kościołów.
W 1895 syn Huberta Gustava, Franz Hubert von Tiele-Winckler (1857-1922) otrzymał tytuł hrabiego, co jeszcze podniosło rangę rodziny w Prusach. Fortuna wypracowana przez ojca i dziadka pozwalała na godne życie i realizowanie śmiałych planów architektonicznych.
Syn Franza Huberta, Claus-Peter (zm. 1938) nie miał niestety smykałki do interesów i raczej trwonił majątek. Sytuacja zmusiła go nawet do sprzedania pałacu w Miechowicach (obecnie dzielnica Bytomia), który kiedyś należał do jego pradziadka Franza, ojca Waleski von Winckler. Pomimo 3 małżeństw Claus-Peter nie zostawił dziedzica, dlatego też ostatecznie usynowił swojego kuzyna z linii meklemburskiej.
Rodzina Tiele-Winckler opuściła Mosznę w 1945. Nie pozostało im nic innego, jak uciekać przed Armią Czerwoną.
Historia pałacu w Mosznej
W 1896 pożar częściowo strawił barokowy pałac z pierwszej połowy XVIII wieku, czyli zbudowany jeszcze w czasach poprzednich właścicieli.
Nieszczęście wymusiło odbudowę siedziby, ale stało się szansą na jej rozbudowę w zupełnie innym stylu.
W latach 1896-1900 powstało to zachwycające wschodnie skrzydło w stylu neogotyckim, które kojarzy się z bajkami.
Dopiero w latach 1911-1913 dobudowano jeszcze neorenesansowe skrzydło zachodnie, które już nie robi takiego wrażenia. Zbudowano je z myślą o władcy Prus, który bywał tutaj na polowaniach.
Fantazja Franza Huberta została zaspokojona. Gmaszysko ma aż 365 pomieszczeń – tyle, ile dni w roku, 99 wież i wieżyczek – tyle wówczas posiadał majątków.
Od 1961 do 2013 w zamku działało sanatorium – ośrodek leczenia nerwic. Dopiero w 2013 Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego podjął decyzję o zmianie charakteru zamku – obecnie w pałacu działa hotel, restauracja, kawiarnia. I co najważniejsze zamek Moszna jest atrakcją turystyczną, którą można zwiedzać.
Zwiedzanie zamku Moszna
Pałac można zwiedzać samodzielnie – zwiedzaniu towarzyszą nagrania odtwarzane w wybranych pomieszczeniach oraz tablice informacyjne.
Droższe oczywiście jest zwiedzanie z przewodnikiem, w niewielkim grupach, o wyznaczonych godzinach. Niestety pani w kasie nie potrafiła nas zachęcić do wykupienia tej opcji – może następnym razem skorzystamy.
Wnętrza pałacu w Mosznej
Zajrzymy m.in. do biblioteki
Niestety księgozbioru rodziny Tiele-Winckler już nie ma, szafy biblioteczne prezentują się dostojnie. Kasetonowy strop podobno oryginalny.
Sala pod Pawiem
Sala pod Pawiem nie odzyskała wyglądu z czasów swojej świetności, gdy zwana była salą lustrzaną w stylu neorokokowym. Luster już dawno nie ma. W ich miejsce pojawiły się w latach 70. XX wieku malowidła ścienne wykonane przez Jerzego Beskiego.
Zachowały się drzwi, boazerie i stiuki. Nad drzwiami znajduje się płaskorzeźba pawia i to od niej nadano sali obecnie obowiązującą nazwę.
Sala balowa
Czym byłby pałac lub zamek bez sali balowej. Oczywiście i Moszna może pochwalić się takim pomieszczeniem. Uroku dodaje przeszklony sufit zdobiony herbami. Na galeryjce grywała kiedyś orkiestra.
Pokój Pana
Pełno tu światła, przestrzeni, a z okien rozciąga się znakomity widok na park. Właściwie to kilka pomieszczeń.
Można zobaczyć oryginalne biurko i dębowy strop kasetonowy.
Zachowały się także witraże. Zobaczymy sceny myśliwskie, herby oraz wizerunki Waleski i Huberta. Na tabliczce napisano, że witraże „wyprodukowane przez firmę Luthiego”. Razi ta niestaranność językowa – chodzi o firmę, której właścicielem był Albert Lüthi. Dwie kropeczki nad „u” robią poważną różnicę.
Sypialnia i łazienka
Wspaniale prezentuje się zachowana łazienka, a wanna przypomina niewielki basen.
Sypialnia robi przytulne wrażenie i chciałoby się tutaj przenocować.
Kaplica zamkowa
Co pasuje idealnie go neogotyckiego zamku? Oczywiście neogotycka kaplica.
W pełnym słońcu znakomicie prezentują się witraże. Po wojnie w kaplicy urządzono… stajnię. Oryginale witraże zachowały się jedynie w rozetach.
Kawiarnia zamkowa
Największe wrażenie robi jednak widok z góry na salę z kominkiem – dzisiejszą salę kawiarni zamkowej. Niegdyś była to poczekalnia i bawialnia.
Wysokie okna wpuszczają wiele światła. Podobno sam Franz Hubert von Tiele-Winckler ingerował w wygląd tego pomieszczenia, bo pierwszy projekt nie przypadł mu do gustu.
Schody wykonane z cejlońskiego drewna sandałowego prezentują się obłędnie.
Udało nam się usiąść w fotelach naprzeciwko kominka – prawdziwa frajda. Tak, kominek nadal sprawny i działa jak w czasach świetności. Oferta kawiarni bardzo dobra.
Jadalnia
W dawnej jadalni działa zamkowa restauracja – trzeba przyznać, że prezentuje się fantastycznie. Nie testowaliśmy jednak menu.
Park i cmentarz w Mosznej
Urocze dopełnienie pałacu stanowi park (ponad 100 hektarów). Centralnie biegnie aleja lipowa, po bokach skryte między drzewami rododendrony i azalie (wiosną jest tutaj cudownie) i kanały. Warto zajrzeć w sezonie letnim, gdy działa także fontanna. Są lepsze miesiące niż styczeń, by zachwycać się parkiem (nawet, jeżeli nie ma śniegu), ale udało się dzięki temu zwiedzić wnętrza bez tłumów.
W parku pochowani są także przedstawiciele rodziny Tiele-Winckler. Na zatopiony w roślinności cmentarzyk łatwo trafić – wystarczy iść cały czas prosto główną aleją (fontanna za plecami) i na końcu odbić w lewo.
Oranżeria
Oranżeria sama w sobie jest urocza, choć w naszym odczuciu zaburza neogotycki charakter wschodniego skrzydła. I choć w pierwszej chwili wydaje się, że to dobudówka powojenna, to jednak oranżerię postawiono jeszcze w czasach Franza Huberta.
Nazwa Moszna
Choć nazwa Moszna przywołuje anatomiczne skojarzenia, to jednak nazwa jest polską wersją nazwy Moschen. Schloss Moschen mówiła na swoją siedzibę rodzina Tiele-Winckler. Nazwa Moschen pochodzi od rodziny Moschin lub Mosce, która przybyła tutaj na początku XIV wieku.
Podsumowanie
Poprzednim razem zajrzeliśmy do Mosznej chyba 10 lat temu, w drodze powrotnej spod polsko-czeskiej granicy. Ostatni dzień majówki, pełno ludzi. Nawet nie próbowaliśmy zajrzeć do wnętrza – spacer po parku i oglądanie budynku z zewnątrz musiały nam wystarczyć. Wypad w styczniu to dobry pomysł, by w spokoju zwiedzać wnętrza i nie walczyć o miejsce w kawiarni. O każdej porze roku zamek-pałac prezentuje się znakomicie, byleby tylko trafić na słoneczny dzień. A ta styczniowa niedziela była wyjątkowa słoneczna. Idealnie się złożyło.