Malta jest tak niewielką wyspą, że sprawny piechur bez większego problemu byłby w stanie obejść ją dookoła w kilka dni – długość linii brzegowej wynosi niewiele ponad 130 kilometrów. Linia brzegowa Malty jest piękna, urozmaicona i widowiskowa – warto choć jeden dzień przeznaczyć na pieszą wycieczkę. My proponujemy malowniczą trasę od piaszczystej plaży przy zatoce Golden Bay (w wersji maltańskiej to Ir-Ramla tal-Mixquqa, choć na przystankach i autobusach funkcjonuje też nazwa angielska) przez zatokę Għajn Tuffieħa (Ir-Ramla ta- Għajn Tuffieħa) i koło wieży Għajn Tuffieħa. Później przejdziemy wąskimi drogami między plantacjami truskawek, koło kaplicy Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus (Our Lady of Hodegetria Chapel) i katakumb Binġemma (Binġemma Palaeochristian Hypogea).
Na koniec dotrzemy do dobrze skomunikowanego Rabatu. Tam można zanurzyć się w wąskich uliczkach miasteczka lub poszwendać się po sąsiedniej Mdinie. I koniecznie zjeść coś dobrego.
Golden Bay – Złota Zatoka z piaszczystą plażą
Do Golden Bay można wygodnie dotrzeć autobusem na przykład z terminala autobusowego Bugibba. Rozkład jazdy najlepiej sprawdzić w Tallinja App (nasze swojskie jakdojade wygodniejsze) lub na stronie Malta Public Transport. Szukaj połączeń do przystanku Għajn Tuffieħa.
Przy plaży znajdziesz zaplecze gastronomiczne i bezpłatne toalety.
Na szczęście byliśmy w marcu, więc jeszcze wypożyczalnia sprzętu pływającego nie działała. Czy jest tak uroczo i cicho w szczycie sezonu? Tego nie gwarantujemy.
Żeby wędrować dalej, należy z plaży dostać się na górę. Można wdrapać się ścieżką, trochę między skałkami na końcu zatoki (po lewej stronie) lub wrócić na chwilę do drogi i skręcić w prawo – ścieżka skręca w prawo tuż za restauracją.
My wybraliśmy dojście od strony szosy, bo dzień wcześniej lało non stop przez kilkanaście godzin i nie chcieliśmy zjechać po błocie. Mimo to ostatecznie i tak trochę utaplaliśmy w błotku, ale o tym później.
Ze ścieżki rozpościera się przepiękny widok na Golden Bay. W marcu na Malcie kwitnie wiele żółtych kwiatów, więc zestaw błękitów nieba i morza, przeplatany żółtymi akcentami wygląda uroczo.
Pomalutku zbliżamy do kolejnego charakterystycznego punktu naszej wycieczki.
Wieża Għajn Tuffieħa
Jak pewnie już wiesz, na wybrzeżu Malty zbudowano wiele wież w XVII wieku, w ramach systemu ostrzegawczo-obronnego wyspy. Wieżę Għajn Tuffieħa zbudowano w 1637 roku. W wieży o wysokości 11 metrów na co dzień służbę pełniło 4 żołnierzy.
Teraz wieża nie prezentuje się szczególnie wspaniale, bo ucierpiała mocno, gdy wyspę zaatakował cyklon Helios w lutym 2023.
Zatoka Għajn Tuffieħa
Dochodzimy do kolejnej piaszczystej zatoki, tym razem z czerwonawym piaskiem. Plaża położona jest zdecydowanie niżej niż ścieżka, którą przyszliśmy.
Przy początku prowadzących na plażę schodów atrakcja – huśtawka. Tablica przy schodach na plażę (podobno ok. 200 stopni – nie liczyliśmy) wprowadza w dobry nastrój.
Do tego punktu można także dojechać samochodem – duży parking.
Pagór widokowy
Następnie z nisko położonej plaży trzeba wdrapać się na górę, aby kontynuować wycieczkę. Taaa, szwendobyle się nie poddają 😉
Okazało, że błoto na skarpie jest najwyższej jakości. Dzięki deszczowi, który dzień wcześniej bez litości padał przez kilkanaście godzin bez przerwy. Nie bez powodu wysoki i stromy brzeg w kierunku następnej zatoki, Qarabba Bay, nazwano Glinianymi Klifami (Clay Cliffs).
Błotko pod naszymi butami smakowicie kląskało, oblepiało buty w tempie kosmicznym, a buty po kilku krokach ważyły kilka kilogramów. Łatwo nie było, ale potoki słowiańskich słów dodawały nam sił ;-).
Jednak dla takich widoków warto się było poczuć jak dziecko, bo brudne dziecko = szczęśliwe dziecko. Przecież wiadomo – jak się wysuszy, to się wykruszy 😉
Ja chwilowo już miałam serdecznie dość przygód z błotem, ale Jarek z radością wdrapał się jeszcze na bezimienny pagór po stromym i śliskim zboczu.

Dla takiego widoku nie żałował, że się wdrapał po błotku.
Już na górze okazało się, że gdybyśmy jednak wrócili schodami z plaży na górę, to moglibyśmy dotrzeć bez przygód z drugiej strony pod pagór. Od tamtej też strony wejście na pagór było łagodne i w miarę suche. Ale szwendobyle nie idą na łatwiznę.

Angielscy emeryci przyszli w białych butach. Na szczęście nie tylko my mieliśmy radość, balansując na błotnistej skarpie – spotkaliśmy innych szaleńców.
Po doprowadzeniu się do porządku, potuptaliśmy dalej. Trasa wiedzie lekko pod górę, a po chwili wiedzie w stronę kolejnej zatoki, a dalej już można pójść w kierunku Rabatu.

Kolejna zatoka – Gnejna Bay
Nieco dalej na naszym szlaku znalazła się jeszcze jedna wieża z 1637 – Ta’ Lippija Torri, niegdyś punkt obserwacyjny nad zatoką Gnejna Bay.

Jak się dostać do plaży Gnejna? Idź od wieży cały czas wydeptaną ścieżką. Niech nie zmyli Cię to, że ścieżka oddala się od brzegu. Gdy dotrzesz do szlabanu, skręć w prawo. Droga wiedzie do skrzyżowania, na którym należy jeszcze raz skręcić w prawo.
My jednak już nie schodziliśmy do plaży. Na skrzyżowaniu poszliśmy prosto, bo jednak na początku marca dzień nie jest jeszcze wystarczająco długi, a chcieliśmy dotrzeć do Rabatu przed zachodem słońca. Widok na zatokę z oddali też przepiękny.

Po drodze do Rabatu
Do Rabatu idziemy, kierując się mapami z nawigacji, bo żadnych strzałek nie znajdziesz po drodze. Jeśli tu już zmęczenie da już znać o sobie, to obok skrzyżowania za szlabanem znajdziesz przystanek i z okolicy wioski Mgarr możesz wrócić do cywilizacji. My jednak Mgarr zostawiliśmy po lewej, zejście nad zatokę, po prawej i ruszyliśmy prosto.
Uwaga – idziesz teraz już drogą publiczną, a na Malcie obowiązuje ruch lewostronny. Trzeba więc iść po prawej stronie, by widzieć nadjeżdżające pojazdy – akurat było sobotnie popołudnie, więc ruch praktycznie zerowy.
Docieramy do wioski Binġemma (na skrzyżowaniu idziemy w prawo). Droga wspina się pod górę, a po chwili po lewej stronie dotrzemy do kaplicy Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus (Our Lady of Hodegetria Chapel).
Kaplica
Obok kaplicy przebiega szlak turystyczny Victoria Lines Trail (całość liczy 12 km). Wyznaczono też niewielki parking, więc ludzi całkiem sporo. Jakby turyści nagle postanowili spotkać się w jednym miejscu.
Katakumby Binġemma
Od kaplicy, po prawej stronie biegnie ścieżka w dół prosto do wczesnochrześcijańskich katakumb. Pierwsze znane wzmianki pisemne o nich pochodzą z ok. 1610 (Marc Antonio Axiaq i jego „Opis Malty”). Pisał o nich także Giovanni Francesco Abela (1582–1655) w roku 1647 w swoim opisie wyspy (Della Descrittione di Malta), wicekanclerz Zakonu św. Jana, który m.in. rozróżnił pogańskie i wczesnochrześcijańskie miejsca pochowku.
Szkice katakumb sporządził w 1787 francuski malarz i rytownik – Jean Houel (Jean-Pierre-Louis-Laurent Houël, 1735-1813).
Rabat – musimy wreszcie coś zjeść
Od katakumb do centrum Rabatu zostało nam już tylko ok. 5 kilometrów. Droga biegnie raz w górę, raz w dół. Trasa wiedzie przez most nad odnogą Chadwick Lakes.
Do Rabatu dotarliśmy koło 16:00 i niemal w ostatniej chwili udało nam się złożyć zamówienie w Chez Eman crêpes (adres: 7 Triq San Pawl). To właśnie ftira miała być nagrodą. Pychota. Byliśmy tu już podczas pierwszej wizyty na Malcie i mamy nadzieję, że jeszcze nie raz tutaj zawitamy.
Podsumowanie
Nam bardzo przypadła do gustu ta trasa – piękne widoki, trochę błotnych przygód (polecamy jednak niekoniecznie wybierać się dzień po ulewie), spacer między polami uprawnymi i na finał obłędnie smakowita ftira.
Gdyby dzień był dłuższy, to pewnie zeszlibyśmy na plażę Qarraba Beach, zwiedzilibyśmy kościół w Mgarr (podobno warto) i stamtąd wrócilibyśmy autobusem. Długość trasy to ok. 13,5 kilometra.